Dzień 7 - Gorce
Gorce. Ukochane Gorce. Zakochałem się w nich dzięki Viksowi, którego poznaliście czytając poprzedni blog. Zabrał mnie tu jakieś 18 lat temu i był to jeden z fajniejszych wypadów w góry w moim życiu. Bardzo chciałem tu wrócić. No i jestem.
Pobudka o 6 i o 7.30 opuszczamy uroczą bazę namiotową Polana Wały zjadając resztki chleba i ostatnią kiełbasę wysępioną w knajpie. O miejscach noclegowych jeszcze będzie wpis, ale w tym miejscu muszę wspomnieć że baza ma swój niepowtarzalny urok.
O 9.35 docieramy do wsi Rzeki licząc, że znajdziemy tam sklep.
No i jest. Konsumujemy drugie śniadanie i tu okazuje się, że Frodo będzie musiał samodzielnie zanieść pierścień do Mordoru. Nawet dzielny Samwise Gamgee nie dał rady. Frodo wrzuci pierścień i zejdzie do Sama i miejmy nadzieję, że razem wrócą do Shire.
Co to znaczy? Okazało się, że kolano Krzysia ma się coraz gorzej i postanowił on dziś dać mu chwilę wytchnienia, a że była możliwość udania się skrótem na nocleg - Krzyś z niej skorzystał. Wiem, że dałby radę, ale nie wiedomo o której dotarlibyśmy na nocleg, a dziś namiot więc nie możemy sobie pozwolić na dojście po 20.
Każdy zabiera prowiant dla siebie i Frodo rusza. Z takim zapałem, że gdzieś gubi szlak. Idę droga i nagle prowadzi ona do jakiegoś domu. I nigdzie więcej. Rzut oka na mapę i okazuje się że szlak jest jakieś 100m po prawej. Po prawej jest pod górkę. Popełniam błąd i nie cofam się tylko podchodzę przez łąkę a później las. Bardzo stromo i zamiast 100m robi się 350. Wbijam się na szlak skrajnie zmęczony w okolicach Jaworzyny. Jeszce 2 godziny później będę dyszał przy lekkich podejściach - tak mnie wymęczył ten 'skrót'. Na szczęście szklak rekompensuje wszystko.
Później bardzo ciekawe podejście na Gorc Troszacki
A później mijamy ogromne połacie jagód i kilka pięknych Gorczańskich polan. Koło 14.30 (pół godziny poniżej tempa mapy - licząc z Rzeczek) docieram na Turbacz, ale uciekam z niego bardzo szybko bo jest sporo osób, a sam szczyt w porównaniu z pasmem jest szpetny. Schodzę do schroniska, posilam się i robię przerwę 50min. To pierwsza przerwa dziś dłuższa niż 5min. 15.30 ruszam w kierunku bazy namiotowej. Niestety zaczyna się burza. Pół godziny idę w deszczu a akurat brak drzew. Mocno moknę. Na szczęście burza jest szybsza ode mnie i jak już przede mną ucieka - wychodzi słońce i mnie suszy. Widać tęczę. Na zejściu wlokę się strasznie, ale nie mam się po co spieszyć, bo czas jest dobry. Czy może być coś piękniejszego niż Gorczańska chata?
Do bazy namiotowej docieram 19.10. Pęcherze tak mi dziś dokuczały, że musiałem zdjąć plastry i wykonać kilka zabiegów. Jutro zobaczymy, czy pomoże czy zaszkodzi.
Statystycznie wyglądało to tak
Mi zajęło to godzinię dłużej, ale 50min siedziałem w schronisku, także nie było źle.
A Samwise Gamgee?
Droga na skróty.
No i stało się. Dziś od pierwszych kroków towarzyszy mi silny ból kolana. Niestety teraz już nie tylko w dół, ale też pod górę. Idę, ale bardzo wolno i cierpiąc. Poza tym boję się o drugie kolano, bo od trzech dni używam głównie prawej nogi. Można by powiedzieć, ze zdobywam Beskidy na jednej nodze 😁. Niestety nie jest mi do śmiechu. W wiosce gdzie robimy zaopatrzenie zapada decyzja. Rozdzielamy się. Potrzebuję odpoczynku. Odpoczynek polega na tym, że zamiast zaplanowanych ponad 10 godzin drogi, czeka mnie dziś mapowe niecałe pięć, na skróty do noclegu. Większość drogi pod górkę, więc nie jest aż tak łatwo. Idę powoli, często odpoczywając. Zastanawiam się, o której dotarlibyśmy na miejsce, gdybym poszedł z Bartkiem. Pewnie byłaby to dluuga podróż.
W drodze spotykam kilka ciekawych osób, z ktorymi ucinam pogawędkę. Mijam też urocze miejsca.
Około 15-stej docieram na nocleg - baza namiotowa Gorc. Fajne miejsce i ciekawe towarzystwo. Wśród obozowiczów prym wiedzie "Hrabia". Naukowiec, który wie wszysto o wszystkim i ciekawie dzieli się wiedzą przy ognisku.
Co będzie jutro? Czy dam radę kontynuować podróż? Mam nadzieję, że jutro będę mógł napisać o czymś innym niż ból...