Dzień 2 - Beskid Mały
Pobudka o 7.20. Śniadanie w schronisku i 8.30 na szlaku. Z Magurki na Czupel jest chwilka, więc meldujemy się tam koło 9.00. Ku naszmu zdziwieniu szczyt oznaczony jest w dwóch miejscach oddalonych od siebie o kilkadziesiąt metrów. Po kolejnej godzinie z groszem niebieski szlak doprowadza nas do Czernichowa. Tutejsze pole namiotowe było jedną z opcji noclegu wczoraj. Na szczęście pociąg z Krzysiem się spóźnił. Na szczęście, bo pole namiotowe było zamknięte i to raczej od dawna. Zaopatrujemy się w wodę i prowiant na drogę. Jemy też drugie śniadanie. Zamiast 2 godzin mijają 3 od startu. Trzeba trochę przyspieszyć. Kontynuujemy podróż niebieskim szlakiem. Ma on kształt lejka, widać że często płyną tędy wody opadowe. Od czasu do czasu można się załapać na widoczek:
Następnie skręcamy na czerwony szlak, który jest bardzo kamienisty i stopy cierpią. Na podejściu jeszcze bardziej cierpi Krzysiu. Dzisiejszy szlak prowadzi nas przez niezliczoną liczbę szczytów (czy raczej szczycików) : Mały Kościelec, Jaworzyna, Wielka Cisowa Grapa, Wielka Góra, Beskid, Roczenka, Kiczora, Potrójna i Bóg wie co jeszcze. W zasadzie nawet ich nie zauważamy. Krzysiu stwierdza, że to po prostu żart szalonego kartografa. Oczywiście nasza sława ciągnie się za nami i trzeba jakoś z tym żyć, więc znajdujemy chwilę czasu na krótki wywiad dla telewizji:
Nie wiem jeszcze kiedy wyemitują ale zapewniam, że warto 😂.
Czerwony szlak prowadzi nas na potrójną i przez dwa schroniska. W pierwszym się stołujemy. Takie było założenie. W momencie gdy nasze żołądki stanowczo domagały się ciepłej strawy dotarliśmy do chatki na potrójnej, która w swoim menu miała : piwo, nestea, woda, herbata. Wykrzesaliśmy z siebie resztki silnej woli i wzięliśmy tylko wodę (1,5l za 15 zł). Po półgodzinnym odpoczynku ruszyliśmy dalej. Byłem już mocno zmęczony i zbolały. Odbiliśmy na szlak niebieski, który doprowadził nas do miejscowości Ślemień. Dotarliśmy tam koło 19.45. Tu nocujemy w schronisku młodzieżowym .
Dzisiejsze liczby wyglądają tak:
Dominowały głównie zejścia, co dało nieco wytchnienia mięśniom, natomiast nie wpływało korzystnie na potencjalne odciski. Kolejne plastry naklejone na stopy. Jest już na nich więcej plastiku niż skóry. Tempo było niezłe, mimo licznych przerw dotarliśmy zaledwie pół godziny później niż wskazywała mapa. Jutro sentymentalny powrót na Babią Górę po 6 miesiącach. Bądźcie z Nami!
A co na to Krzychu?
SKLEROZA. A może demencja starcza? Być może z powodu jednej z tych przypadłości (czy aby to nie jest to samo?), a moze z innych przyczyn nie potrafię wymienić nazw miejscowosci przez które przechodzimy, gdzie nocujemy, ani zdobywanych szczytów. No może poza jednym, od którego zaczęliśmy dzisiejsze "szczytowanie" - Czupel (ale zdaje się, ze bylem na innym Czupelu niż Bartek 😂)
Jednak pomimo tych defektów pamięciowych świetnie pamiętam i zapamietam na długo fragment dzisiejszej trasy - podejście za Czernichowem. Ponad 500 metrów przewyższenia, stromo (dla mnie bylo cholernie stromo) nauczyło mnie pokory i długo zapamiętam tą lekcję. Chwilowy kryzys? Starość? (to by potwierdzalo teorię z demencją 😜)
Później było z górki - dosłownie i w przenośni. Wróciły siły, mniejsze już podejścia nie były problemem. Szło się super, kolejny bardzo fajny dzień, chociaż pod koniec zmęczenie było ogromne.
Bartek straszy, że jutro trudny dzień, dodatkowo martwię sie o mocno obolałe stopy, ale co tam, zobaczymy co ranek przyniesie.